Cierpienia młodego copywritera

Nie, że nie lubię pisać. Ja to kocham. Uwielbiam copywriting – jestem cholernie dumna z tego, że od roku mogę pracować w tym zawodzie i że cały czas rozwijam się właśnie w tym kierunku. Koniec wpisu. Nie no, tak na serio to będzie ciąg dalszy. O tym, że wszystko na świecie ma swoją dark side. Nawet najlepsza praca pod słońcem.

Ten tekst, jak żaden inny, powinni przeczytać chłopak/dziewczyna copywritera/znajomi copywritera/rodzina copywritera…i wszyscy, którzy nie pracują jako copywriterzy (spora grupa prawda?). A także potencjalni, przyszli mistrzowie copy-pióra/klawiatury. Bo, jakby nie było, sama kategoria oraz profesja są dość młode i nie każdy nikt ma pojęcie, na czym ta praca polega. Ale podkreślam – to takie moje gorzkie żale, trochę z przymrużeniem oka, w sam raz na środowe popołudnie bliżej niż dalej.

Kopiii….yyyy…kto?

Serio. Nie ma sensu chwalić się pracą copywritera, bo i tak nikt nie będzie wiedział „w jakim języku ty do cholery gadasz?!”. No chyba, że inny copywriter. Znajomi niby ogarniają, że generalnie to zajmujesz się pisaniem i chyba siedzisz w internetach. Ale na rodzinnych zjazdach przygotuj się na:

  •  „O, to coś z kopiowaniem?”
  •  brak komentarza i uprzejmy uśmiech (wiecie jaki)
  •  fantastyczne powtórzenia („kopirajta?!”, „kopirajtyl??!”)

Przez pięć sekund poczujecie się jak ciekawy okaz lamy w zoo. Później raczej nastawcie się na to, że temat waszego życia zawodowego już nigdy nie zostanie poruszony 🙂

Praca w domu

Łączy się poniekąd z punktem poprzednim. Praca w domu jest świetna: za oknem deszcz/śnieg/gradobicie – i co z tego? Przecież nie trzeba wychodzić. No, chyba, że internet umrze. Wtedy trzeba się poświęcić, jechać do biura czy kawiarni w centrum. Ostatecznie jednak sami ustalacie sobie, kiedy będziecie pracować i możecie tylko żegnać kolejnych domowników wychodzących do pracy. No właśnie. Problem w tym, że pozostałym rzadko kiedy mieści się w głowie, że jeżeli zostajecie w domu i w dodatku spędzacie ten czas przed komputerem to wy naprawdę realnie i najnormalniej w świecie pracujecie. Czyli że, z definicji, musicie się przy tym skoncentrować i poświęcić wszystkim zadaniom odpowiednią ilość uwagi. Trudno w tym czasie rozpraszać się wynoszeniem śmieci, sprzątaniem mieszkania, robieniem obiadu, prania, zakupów, zapasu dżemów i zimowych porządków. Ale jak tego nie zrobicie…szok i niedowierzanie „Przecież cały dzień siedzisz w domu!”

Kreatywność

W branży reklamowej i marketingowej to słowo jest już chyba niemal tak samo „znoszone” jak „innowacyjność” czy „jakość”. Wszyscy oczekują od wszystkich kreatywności. Copywriter powinien stworzyć w try miga unikalny i fajny tekst o wszystkim, z papierem toaletowym i suplementami dla prosiąt włącznie #historiezżyciawzięte. Owszem, jasne, to konieczne. Niemniej jednak z tego oczekiwania nieustannej kreatywności rodzą się kolejne cierpienia młodego copywritera:

  • każdy twórca ma tzw. okresy wypalenia, kiedy wszystko idzie mu wolniej/gorzej. Czy kogoś (poza nim samym) to interesuje? Niekoniecznie. Dlatego żaden copyfighter się nie użala, a szukanie codziennych inspiracji staje się integralną częścią jego pracy (będzie o tym osobny wpis, więc stay tuned)
  • kreatywność vs. sprzedaż…no właśnie. Te dwie rzeczy nie zawsze idą ze sobą w parze. Nie każdy odbiorca rodzi się el artistą, ma czas i chęci na rozumienie tekstu pisanego wierszem czy kontemplowanie billboardu/ulotki w celu poszukiwania ukrytego dna. Do tego należy jeszcze dodać wymagania samych klientów, ich drobne uwagi i poprawki. I co? To skłania do zapytania, co oznacza kreatywność w branży reklamowej/marketingowej/PR-owej. Warto znać na nie odpowiedź, bo przeintelektualizowane kampanie i teksty są pamiętane mniej więcej tak samo, jak ubiegłoroczny śnieg.

#niechcemisiętakbardzo

Nie wiem, jak pracownicy agencji marketingowych/kreatywnych/pr-owych, ale siedząc w domu copywriter musi nieustannie motywować się do działania. Nabycie tego typu umiejętności jest równie cenne, co zdolność pisania. No ale każdy jest człowiekiem. I przychodzi taki dzień, kiedy po prostu się nie chce. Kusi łóżko, ulubiony serial, książka…nawet Dzień Dobry TVN staje się nagle frapujące jak audycja BBC ze ślubu Kate i Williama. I weź się człowieku ogarnij.

Nieustanne udowadnianie swojej wartości

To nie jest robota przy taśmie, to nie jest praca w markecie, to nie jest też praca w okienku w urzędzie gdzie macie określony zakres i hierarchię obowiązków. Regularnie dostajecie zupełnie nowe zlecenia. No i każde musicie zrealizować tak, jakby budżet klienta sięgał Drogi Mlecznej. Pewnie, po jakimś czasie jest łatwiej – szef czy stały klient wam ufa i wie, że jesteście dobrzy. Niemniej jednak przychodzi kolejne zlecenie. W którym też musicie błysnąć talentem. I tak dalej i tak dalej.

Dobra, słuchajcie, jak już pisałam, to marudzenie jest utrzymane w żartobliwym, nieco podkoloryzowanym tonie. No ale ej. Każdy musi sobie czasem pomiauczeć prawda? Macie jakieś gorzkie żale dotyczące swojej pracy/branży? Dawajcie w komentarzach 🙂 (wrzuty na pracę w gastro mile widziane :P).

19 uwag do wpisu “Cierpienia młodego copywritera

  1. Ja moim przyjaciołom i rodzicom dość prosto wytłumaczyłam czym się zajmuję, ale mój mąż sam nie do końca to ogarnia i lubię słuchać jak tłumaczy komuś, co robię (zwykle przez telefon): „U Ani dobrze, pisze takie teksty do internetu… Za pieniądze… No, tak, ktoś chyba za to płaci… Nie wiem, po co… Mamo, daj spokój i tak nie ogarniesz!” 😉
    Ja chodzę sobie jeszcze na studia, ale jak pomyślę, że miałabym tylko pracować w domu to chyba by mnie to trochę przygnębiało (mimo że uwielbiam przebywać w domu). Na pewno trzeba samemu dbać o zachowanie interakcji społecznych – jak chodzisz gdzieś do pracy to jest to naturalne, a w przypadku pracy zdalnej, sam musisz się o to zatroszczyć 🙂
    I przyszła mi jeszcze taka refleksja: myślę, że wiele osób, zwłaszcza z pokolenia naszych rodziców i dziadków (nie wiem, w jakim wieku dokładnie jesteś, ale podejrzewam, że w podobnym jak ja) ma przekonanie, że choćby zrobić tylko centymetr, najważniejsze to NAROBIĆ SIĘ. Dlatego lepiej by było biegać jako kelnerka za takie same albo mniejsze pieniądze, a już najlepiej to tyrać w hucie, byleby się zmęczyć (oczywiście fizycznie) pracą. Bo pisanie przy komputerze to jakieś takie niepoważne jest.
    Fajny tekst! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Mam 24 lata 🙂 W stu procentach zgadzam się, zwłaszcza co do tego ostatniego – sama przez wiele lat biegałam jako kelnerka, a do tego, co robię teraz, dopiero się przyzwyczajam. Na początku pisanie i dostawanie za to pieniędzy było dla mnie samej jakimś kosmosem. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  2. Jestem dziewczyną copywritera. Mimo że o jego pracy mówiliśmy rzadko – dzięki Tobie już wiem czemu – dzisiaj pierwszy raz rozmawialiśmy o szukaniu inspiracji i zbieraniu materiału. Tworzenie łatwo przyswajalnych i intrygujących tekstów wcale nie jest takie proste jak się ludziom wydaje. Generalnie praca umysłowa jest równie albo może nawet cięższa niż praca fizyczna – nawiązując do komentatorki poprzedniczki.
    Całe życie obserwuję swoja mamę, nauczycielkę. Jej profesja często spotyka się z opinią, że to taka łatwa praca, przyjemna, że mają tyle wolnego. Mnie najbardziej mierzi fakt, że nikt nie pomyśli o przygotowywaniu się codziennym do zajęć, o wywiadówkach, o maturach, egzaminach poprawkowych, radach pedagogicznych, sprawdzaniu kartkówek klasówek itp. Na to też schodzi czas, czas, który mama mogłaby spędzić ze mną, a za który nie dostaje pieniędzy. Że tak się też pożalę 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Fajnie, że o tym wspomniałaś – praca umysłowa ma to do siebie, że bardzo często, widząc finalny efekt, trudno ludziom ogarnąć ile za tym stoi dodatkowej (najczęściej bezpłatnej) pracy. I weź tu człowieku tłumacz, że nie masz czasu, bo zwyczajnie zarabiasz na życie. Pozdro dla chłopaka – ma fajną pracę 😉 i dla mamy – niech ma dla ciebie więcej czasu 🙂

      Polubienie

  3. Sympatyczny tekst. I mądry. Piszesz o tym, co rzeczywiście w świadomości naszego społeczeństwa jest trudne do przyjęcia – nie natyrałaś się, to nie pracujesz. Tymczasem spreparowanie jednego tekstu zadowalającego klienta potrafi wymęczyć bardziej, niż półmaraton ;-). No i problem organizacji pracy w domu – mnie często woła rano jakaś zupa do wstawienia, pranie do rozwieszenia, zaplamiona podłoga w kuchni… Nauczenie się mentalnego zamykania drzwi do domu na czas pracy to pierwszy stopień wtajemniczenia 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Samoorganizacja…wydaje się takie proste prawda? Zawsze wydaje mi się, że gdybym mieszkała sama, byłoby łatwiej. Z drugiej strony ogarniam, że najlepiej po prostu zebrać się w sobie. I przyzwyczaić rodzinę do swojego trybu pracy (za jakieś milion lat).

      Polubione przez 1 osoba

    1. Czy to był jakiś kurs online? Warsztaty? Koniecznie podziel się wrażeniami!! Od jakiegoś czasu szukam ciekawych szkoleń – książki i praca to jedno, ale fajnie byłoby sobie tą wiedzę dodatkowo usystematyzować. Heheh i rozumiem, że to specyficzne zajęcie, jak każde zresztą – dla jednych to praca marzeń, dla innych niekoniecznie 🙂

      Polubienie

  4. Uwielbiam pisać, co nie znaczy, że copywriting jest łatwym zajęciem. Jak każda praca ma plusy i minusy. Uwielbiam pracować w domu, ale kiedy dostaję zlecenie i żeby pogodzić jego wykonanie z innymi obowiązkami muszę zarwać noc, nie jest super różowo. Do tego dochodzi momentami straszna monotonia, na przykład przy tworzeniu kilkudziesięciu opisów na ten sam temat. Niemniej jednak, jestem zadowolona, że mogę robić to, co kocham i jeszcze na tym zarabiać. Jeśli w przyszłości uda mi się z tego wyżyć na poziomie (dopiero zaczynam), będę w 100% zadowolona :).
    PS. Ludzie nie do końca ogarniają czym się zajmuję. Jestem jak Batman :D.

    Polubienie

    1. Oj tak – monotonia pracy, zapomniałam o tym. Co jak co, ale ogarnięcie trzydziestu notek prasowych na ten sam temat może nieźle wymęczyć.Trzymam kciuki, żeby ci się udało! Jeszcze rok temu sama nawet bym nie pomyślała o dostawaniu pieniędzy za pisanie. A dzisiaj wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku 😉 Życzę ci tego samego – to genialne uczucie ;D

      Polubione przez 1 osoba

  5. Ja zawsze chciałam być copy, ale jak już zostałam to miałam chwilami dość pisania opisów po 50 gr dlatego powiedziałam dość. Mam jeszcze jeden problem jestem bezrobotna a nie jestem już studentką dlatego to mnie ogranicza.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Każda praca ma swoje minusy. Fajnie, że poruszyłaś osobny temat głodowych stawek za teksty, których w sieci jest coraz więcej. Szczerze? Nie wiem, czy utrzymując się ze zleceń na własną rękę dałabym radę uskładać w miesiącu dobrą wypłatę. Co do drugiej części twojego komentarza, to cóż – nie mnie radzić albo, co gorsza, pocieszać cię tym, że wielu moich znajomych po magisterce nie może sobie dać rady z trudnym rynkiem pracy (ale serio, jest ich naprawdę wielu). Cierpliwości, ogarnij, co chcesz robić najbardziej i dąż do tego. Jeżeli to copywriting, wysyłaj teksty na portale, konsekwentnie buduj dobre portfolio. Dzięki temu pokażesz się zleceniodawcom z jak najlepszej strony. Ja jeszcze dwa lata temu godziłam praktyki w redakcji gazety z pracą kawiarni. Pracowałam od ósmej do 21:00, do tego ogarniałam studia licencjackie. Wtedy miałam ochotę zabić wszystkich, ale dzisiaj wiem, że było warto 🙂

      Polubienie

      1. To bardzo trudne 🙂 Wiem po latach moich doświadczeń 🙂 Nieustanna motywacja, pasja, dużo energii, zarządzanie ogromną ilością projektów kreatywnych i z perspektywy tylu lat stwierdzam, że warto było postawić na marzenia! Jestem samoukiem, uwielbiam to. W książce „Autentyczność przyciąga” padło fajne zdanie: „Kocham i nienawidzę pisać” i ja się z nim w 100 % utożsamiam 🙂 Praca w domu, prowadząc własną firmę jest naprawdę czymś niezwykłym, ale wymaga to ogromnego poświęcenia, wielu wyrzeczeń i nieustannej walki z czasem. Więcej będzie u mnie na messyhead.pl 🙂 (nie tylko o pracy) 🙂

        Polubienie

Dodaj komentarz